Dzisiaj w WEEKENDOWYM GOTOWANIU zrobiłem pastę á la carbonara, czyli makaron z boczkiem, cebulą, czosnkiem i sosem śmietanowo-jajecznym. Nie jest to identyczny PRZEPIS z tradycyjnym, ale w znacznej części na nim oparty. Zamiast wina użyłem pół szklanki piwa (bo nie miałem wina) i podobno oryginalny przepis mówi, że do sosu nie używa się śmietany i zamiast boczku powinno być podgardle. Miałem też dwóch gości na obiedzie, jeden, Kazimierz, z innej firmy, drugi Krzysztof, którego znam już od kilku lat. Obydwaj przeżyli :D. Krzysztof mówi (bo siedzi właśnie obok mnie sącząc drinka i przeszkadza w pisaniu jak może): “przeżyłem szok kulinarny”! Nie dopytywałem o szczegóły, zakładam, że pozytywny ;).
Pasta á la carbonara – skład:
✓ 2 cebule
✓ 5 ząbków czosnku
✓ ok 40-50dkg wędzonego boczku krojonego (lub w całości)
|✓ ser żółty – w oryginale tarty parmezan lub pecorino – ja użyłem maasdamera z biedry
✓ 2-3 żółtka|
✓ śmietana 30%
✓ przyprawy: pieprz, sól tabasco (tabasco opcjonalnie, bo jak wiecie ja lubię ostrzej).
Pasta á la carbonara – przygotowanie:
Cebule obrać, drobno posiekać, zeszklić na oliwie. Dodać boczek i smażyć aż odparuje woda i tłuszcz. Pod koniec smażenia boczku z cebulą dodać bardzo drobno posiekany czosnek i smażyć przez 3-4 minuty na wolnym ogniu, często mieszając. W międzyczasie utrzeć na drobnej tarce ser lub jak w moim przypadku drobno pokroić ser w plasterkach i równocześnie gotować makaron na al dente. Do osobnego naczynia wbić dwa jajka, oddzielić żółtka i przełożyć je do miseczki. Do miseczki z żółtkami dodać śmietanę, ser, świeżo zmielony pieprz i wszystko bardzo dokładnie wymieszać. Według oryginalnego przepisu do sosu należy dolać białego, wytrawnego wina, a jako że go nie miałem, to dolałem pół szklanki piwa. Ugotowany makaron dodać do naczynia z boczkiem i cebulą – po uprzednim odlaniu całego wytopionego tłuszczu – i podsmażać przez około 5 minut. Do podsmażonego makaronu powoli wlać sos i gotować przez kilka minut często mieszając. Podawać posypane świeżą bazylią lub pietruszką.
Smacznego :).
Moje pomysły na jedzenie w trasie. Czasem zaskakujące – niektórzy mówią o nich „bieda” – czasem bardzo proste, czasem skomplikowane, ale zawsze dużo lepsze od gotowców typu ADR ze sklepu.
Nazywam się Marcin Marek Kucharzyk, jestem zawodowym kierowcą i amatorskim kucharzem.