Zainspirowany mailem od jednego z czytelników postanowiłem w weekend przygotować burito z wołowiną i wędzonym łososiem. Nie wiem na ile to moje burito jest zbieżne z oryginalnym, ale jeśli nawet tylko z nazwy to nic na to nie poradzę, nie będę zmieniać już tytułu ;). Przepis od czytelnika pojawi się w następnej kolejności, a dzisiaj korzystając z tego, że to ja prowadzę Kuchnię Truckera, wrzucam swój przepis i zdjęcia.
Przepis jest banalnie prosty i praktycznie nie da się go zepsuć. Jedynie uważać trzeba żeby na końcu nie przypalić placków na patelni. Podane ilości składników wystarczą do nakarmienia 5-ciu głodnych kierowców – po dwa burito dla każdego.
Burito z wołowiną i wędzonym łososiem – skład:
✓ ok 0,4-0,5 kg mielonego mięsa wołowego
✓ 2 paczki tortilli (po 5 szt w każdej)
✓ 1 duża cebula
✓ 1 duża słodka papryka
✓ 1 puszka kukurydzy
✓ 1 puszka fasolki czerwonej
✓ 200g łososia wędzonego
✓ ser żółty wędzony
✓ przyprawy: sól, pieprz, tabasco, papryka ostra, czosnek granulowany.
Burito z wołowiną i wędzonym łososiem – przygotowanie:
Cebulę drobno pokroić, mięso podzielić drewnianą łyżką na drobno, żeby się nie sklejało i posolone smażyć z cebulą bez żadnego oleju. Gdy już cała woda, którą mięso puści, odparuje i cebula zmięknie dodać posiekaną paprykę, odcedzoną kukurydzę i fasolkę z puszki. Można dolać pół szklanki wody, żeby nic nie przywierało do garnka i dusić pod przykryciem do odparowania wody.
Następnie pokroić wędzonego łososia w drobniejsze kawałki i wymieszać z mięsem, ale już nie gotować. Doprawić pieprzem, tabasco, czosnkiem i ostrą papryką.
Tortille rozłożyć, ułożyć na niej 2-3 plastry sera, a na ser ułożyć gotowy farsz – wtedy roztopiony ser nie wypłynie przez tortillę. Wszystko zamknąć w kopertę, ułożyć na suchej patelni zamknięciem do dołu, niech się przyprasuje i grzać pod przykryciem kilka minut uważając żeby nie przypalić placka, po czym odwrócić na drugą stronę i jeszcze chwilę podpiekać. Podawać z dowolną świeżą sałatką i sosem, ja zjadłem z czosnkowym.
Smacznego :).
Moje pomysły na jedzenie w trasie. Czasem zaskakujące – niektórzy mówią o nich „bieda” – czasem bardzo proste, czasem skomplikowane, ale zawsze dużo lepsze od gotowców typu ADR ze sklepu.
Nazywam się Marcin Marek Kucharzyk, jestem zawodowym kierowcą i amatorskim kucharzem.