Weekend się przedłużył i będę stać prawdopodobnie do poniedziałku, więc przy sobocie postanowiłem, że na obiad będzie pizza na patelni, którą już dawno planowałem. Do przygotowania pizzy na patelni w kabinie ciężarówki potrzeba surowy spód do pizzy i patelnię. Reszta składników dowolna.
Pizza na patelni – skład:
✓ spód do pizzy – w moim przypadku surowe ciasto z Tesco
✓ przecier pomidorowy
✓ przecier z papryki habanero – dostałem domowy od mamy
✓ kiełbasa krakowska
✓ salami
✓ cebula czerwona
✓ czosnek
✓ kukurydza z puszki
✓ papryka z octu
✓ ogórki z octu
✓ oliwki drylowane
✓ 3 rodzaje serów: żółty i dwa parzone niedojrzewające, w tym jeden wędzony
✓ przyprawa do pizzy – mieszanka ziół
✓ odrobina oliwy lub oleju.
Pizza na patelni – przygotowanie:
Wszystkie składniki, które potrzebuje pizza na patelni należy drobno pokroić i przygotować w miseczkach – i/lub na desce – do poukładania na placku, te co są w zalewie najpierw odsączyć, ser żółty utrzeć na drobnej tarce. Ciasto na pizzę rozwinąć z rolki i wykroić okrągły placek – w moim przypadku posłużyłem się najmniejszą pokrywką z metalowym obramowaniem. Podsmażyć placek na patelni delikatnie skropionej oliwą, do lekkiego zarumienienia się od spodu, wyłączyć gaz, przełożyć placek podsmażoną stroną do góry na deskę/talerz.
Następnie posmarować mieszanką przecieru pomidorowego i paprykowego – przecier z habanero to oczywiście opcja dla tych, którzy lubią pikantnie – i układać przygotowane wcześniej produkty. Najpierw położyć kiełbasę na przemian z salami, posypać posiekanym czosnkiem, ułożyć cebulę i posypać utartym serem. Potem dokładać po trochę papryki, ogórków w plasterkach, oliwek, kukurydzy, obłożyć plasterkami dwóch pozostałych serów i ewentualnie oprószyć jeszcze trochę tartym żółtym serem – ale nie za dużo sera, żeby całość nie zniknęła pod nim. Na koniec posypać delikatnie przyprawą do pizzy. Tak przygotowany placek położyć na patelnię, przykryć pokrywką i smażyć na bardzo wolnym ogniu aż ser zacznie się topić.
Smacznego 🙂
Uwaga: reszty niewykorzystanych składników nie warto wyrzucać, można z nich zrobić sałatkę na kolację.
Moje pomysły na jedzenie w trasie. Czasem zaskakujące – niektórzy mówią o nich „bieda” – czasem bardzo proste, czasem skomplikowane, ale zawsze dużo lepsze od gotowców typu ADR ze sklepu.
Nazywam się Marcin Marek Kucharzyk, jestem zawodowym kierowcą i amatorskim kucharzem.