Weekend na Ashfordzie zaowocował flambirowanymi żeberkami duszonymi w warzywach. Flambirowanie to dolanie alkoholu do gotującej się potrawy i podpalenie oparów. Cały proces, który robi się na samym końcu gotowania, trwa 30-40 sekund, w tym czasie wypala się parujący alkohol i w potrawie pozostaje smak dolanego trunku, ale bez procentów. Do moich żeberek użyłem whisky Grant’s.
Niestety nie wyszły zdjęcia z płonącej potrawy, ponieważ wszystko było robione w słońcu i prawie w ogóle nie widać było ognia nad żeberkami. Do tego kolega, który drugim telefonem nagrywał ten proces, za wcześnie wyłączył kamerę i nagrało się kilka minut przed, ale niestety samo podpalanie już nie, więc musicie wierzyć mi na słowo, że się udało ;).
Flambirowane żeberka duszone w warzywach – skład:
✓ Marynata: 0,5l piwa jasnego, 50 gramów whisky, łyżeczka soli, płaska łyżka stołowa papryki słodkiej wędzonej, pieprzu kajeńskiego i cukru, pełna łyżka stołowa czosnku niedźwiedziego
✓ 1kg żeberek mięsnych
✓ 20-30dkg salami
✓ 2 duże cebule
✓ 5 pomidorów
✓ 2 gałązki selera naciowego
✓ 1 duża marchewka
✓ 100 gramów whisky.
Flambirowane żeberka duszone w warzywach – przygotowanie:
Dzień wcześniej przygotować marynatę, wyczyścić i pokroić żeberka na mniejsze porcje, zalać marynatą i wstawić na noc do lodówki. Zamarynowane żeberka przełożyć na gorącą patelnię i obsmażyć z każdej strony na niewielkiej ilości oleju. Podsmażone żeberka przełożyć do większego garnka, dolać trochę marynaty, dodać pokrojonej w półplasterki marchewki i selera naciowego i dusić pod przykryciem 30-40 minut. Następnie posiekać również w półplasterki cebulę, pokroić w kostkę salami i dodać do duszenia. W międzyczasie sparzyć pomidory wrzątkiem, obrać ze skóry, pokroić na ćwiartki i dodać do żeberek. Dusić do zmięknięcia marchewki. Na koniec odlać cały sos do osobnego naczynia, żeberka rozgrzać na dużym ogniu, podlać whisky i podpalić opary. Jak ogień zgaśnie wlać z powrotem sos. Podawać z ziemniakami. Żeberka z ziemniakami wystarczyły do nakarmienia pięciu głodnych kierowców :).
Smacznego.
Moje pomysły na jedzenie w trasie. Czasem zaskakujące – niektórzy mówią o nich „bieda” – czasem bardzo proste, czasem skomplikowane, ale zawsze dużo lepsze od gotowców typu ADR ze sklepu.
Nazywam się Marcin Marek Kucharzyk, jestem zawodowym kierowcą i amatorskim kucharzem.